Ksiądz Hieronim Lewandowski

KSIĄDZ HIERONIM LEWANDOWSKI

(1909-1998)

(...)

Zaczęło się bardzo zwyczajnie. Można powiedzieć, że to przypadek. Ale czy rzeczywiście? „W czasie jednego z wyjazdów za miasto dojechałem do niedalekich Woźnik. Wprawdzie słyszałem o Woźnikach to i owo, ale nie na tyle, aby przeżyć „godzinę Natanaela” – mówi ks. kanonik Hieronim Lewandowski, proboszcz parafii św. Wojciecha w Poznaniu, hodowca róż, zdobywca wielu medali na konkursach w kraju i za granicą. – „Kościół, właściwie ruina kościoła ongiś pięknego, który ujrzałem, oczarował mnie. Postanowiłem, że zajmę się tym kościołem”.

Było to 1 maja 1975 roku. Od tego czasu ks. H. Lewandowski rozpoczął usilne starania o uratowanie Domu Bożego w Woźnikach i przywrócenie mu należytej świętości i świetności, jaką dawniej posiadał. Zdewastowany kościół w Woźnikach ma bowiem ciekawą historię.

(...)

 

Publikujemy tekst nekrologu pióra ks. Mariana Piątkowskiego, jaki ukazał się w Miesięczniku kościelnym archidiecezji poznańskiej.

W poniedziałek 12 stycznia 1998 r. o godz. 6.40, z różańcem w ręku i modlitwą różańcową na ustach, w obecności modlącego się proboszcza Marka Kaisera, wikariusza ks. Grzegorza Piotrowskiego i swojej kuzynki Marianny Prais, odszedł cicho do Pana w 89. roku życia emerytowany proboszcz parafii św. Wojciech w Poznaniu, ks. kanonik Hieronim Lewandowski.

Po ukończeniu szkoły powszechnej w Błotnicy i Przemęcie, uczęszczał do gimnazjum najpierw w Lesznie, następnie w Śremie, gdzie w maju 1930 r. uzyskał świadectwo dojrzałości i w tym samym roku zgłosił się do Seminarium Duchownego. Ówczesny prefekt gimnazjum ks. Antoni Banaszak, później wieloletni rektor Polskiego Seminarium w Paryżu, w swojej opinii napisał o nim: „Należał do Sodalicji Mariańskiej, uchodzi za dobrego i pobożnego ucznia. O ile z dzisiejszego stanu sądzić, nadaje się do Seminarium Duchownego”.

Studia filozoficzne odbył w Gnieźnie, teologiczne w Poznaniu. W opiniach z wakacji kleryckich notowano, że zawsze gorliwie spełniał obowiązki religijne (codzienna Msza św., nawiedzenia, różaniec), uczestniczył w nabożeństwach. W prośbie o kolejne święcenia pisał, że do Seminarium wstąpił z pobudek nadprzyrodzonych, kierując się czystą intencją i szczerą wolą służenia Bogu i pracy nad uświęceniem bliźnich i własnym, i że pragnie być kapłanem według Serca Bożego. Święcenia kapłańskie otrzymał 15 czerwca 1935 r.

Długą drogę kapłańską rozpoczął wikariatem w Kaźmierzu, gdzie ówczesny proboszcz, ks. Faustmann, takie wystawił mu świadectwo: „Ks. Hieronim Lewandowski jest pożytecznym, pracowitym wikariuszem, zdolny, dużo czyta poważnych książek i pism, jest inteligentny i wykształcony, mówi pięknie po polsku, także w potocznej mowie; jest wesoły i miły wobec proboszcza, parafian, zwłaszcza wśród młodzieży, dla której pracuje chętnie”. Potem nastąpiła dwuletnia służba wikariuszowska w Zaniemyślu, a od 1 lipca 1938 r. W Poznaniu, w parafii św. Wojciecha, gdzie pozostał do końca życia, w sumie 60 lat (włączając okres wojny), przy świątyni, którą całym sercem pokochał.

Okres II wojny światowej obfitował dla niego w momenty dramatyczne. W swoim krótkim życiorysie z 1948 r., pisanym przed egzaminem proboszczowskim podaje, że do 5 października 1941 r. mieszkał w domu ks. Biskupa Walentego Dymka i służył duszpastersko w parafii katedralnej. Tego dnia Gestapo przyszło go aresztować. Udało mu się uciec i odtąd aż do wyzwolenia Poznania, przez ponad trzy lata, ukrywał się w mieście i okolicy, i na ile to było możliwe pełnił posługę duszpasterską, odprawiając potajemnie Msze św. w mieszkaniach, spowiadając i zaopatrując chorych.

Proszony o zwierzenia z tego okresu, wspomniał ze wzruszeniem przede wszystkim duchową wielkość Arcypasterza. Będąc jego domownikiem od jesienie 1939 r. do jesienie 1941 r., spotykał się z nim codziennie przy stole, przy wspólnej modlitwie brewiarzowej i różańcowej, i starał się być jego oparciem w trudnym dla Kościoła i Ojczyzny czasie. Okres ukrywania się był pełen chwil groźnych, kiedy to ciągle ocierał się o aresztowanie, obóz, a może śmierć. W książce Szymona Dantera, o ucieczkach z niewoli niemieckiej, zamieszczono tekst hitlerowskiego listu gończego za ukrywającymi się polskimi duchownymi. Na pierwszym miejscu figurowało nazwisko: Lewandowski.

Już 8 lutego 1945 r., tuż po wyzwoleniu Poznania, otrzymał od ks. Biskupa Dymka nominację na administratora parafii św. Wojciecha. Podaniu o dopuszczenie do egzaminu proboszczowskiego towarzyszyła mu opinia dziekana, ks. Henryka Lewandowskiego z Jeżyc, który z uznaniem podkreślał energię i konsekwencję w pracach ks. Hieronima w dziedzinie budownictwa, mianowicie naprawę kościoła Wszystkich Świętych i odbudowę kościoła św. Wojciecha (obie świątynie, zwłaszcza ta druga, doznały poważnych uszkodzeń w wyniku działań wojennych) oraz zapał w organizowaniu zniszczonego przez wojnę życia parafialnego.

Uroczystości srebrnego jubileuszu kapłaństwa w 1960 r. oraz nominacja na kanonika gremialnego Kapituły Metropolitalnej Poznańskiej w 1966 r., były dla ks. arcybiskupa Baraniaka okazją, by przekazać gratulacje, wyrazy uznania i wdzięczności za wierność Kościołowi i za gorliwą, pełną zapału i poświęcenia działalność duszpasterską. Arcypasterza szczególnie podkreślił odbudowę zabytkowej świątyni św. Wojciecha i udostępnienie dla zwiedzających, jej podziemi z pamiątkami zasłużonych Wielkopolan oraz pionierską pracę przy tworzeniu ośrodka duszpasterskiego na Winogradach, połączoną z postawieniem tam tymczasowej kaplicy. Nie przestając być proboszczem w Poznaniu, ks. Lewandowski został 1 listopada 1977 r. mianowany rektorem kościoła w Woźnikach w parafii Ptaszkowo.

W grudniu 1980 r. kieruje do Arcypasterza prośbę o przejście na emeryturę, motywując ją stanem zdrowia, wielkością parafii i wycofaniem drugiego wikariusza. W swym piśmie wyraża ufność, że parafię obejmie dobry następca i zapewnia o modlitwie, by był to kapłan pełen poświęcenia i oddania Kościołowi Poznańskiemu, który doprowadzi parafię do rozkwitu. W latach 1985 i 1995 obchodzi uroczyście piećdziesięcio- i sześćdziesięciolecie kapłaństwa przy licznym udziale duchownych, osobistości świeckich miasta, krewnych, przyjaciół i parafian.

W sobotę 10 stycznia 1998 r. niespodziewania zasłabł. Wezwany lekarz pogotowia zastrzykiem uśmierzył ból. W niedzielę nie miał już sił wstać i sprawować Mszy św. W ostatnią noc bezustannie powtarzał „O Jezu”. Zapytany, czy to modlitwa, czy znaku bólu, odpowiedział: „jedno i drugie”. Nad ranem przyjął sakrament namaszczenia chorych i w pełni świadomy – jak się wydaje – bliskiego odejścia, zgasł przy rozważaniu trzeciej tajemnicy radosnej różańca o narodzeniu Pana Jezusa, nie doczekawszy, umówionej na przedpołudnie, wizyty lekarza.

Uroczyste wprowadzenie Zmarłego do kościoła św. Wojciecha, połączone ze Mszą św. Koncelebrowaną pod przewodnictwem ks. infułata Władysława Pawelczaka, z homilią ks. prob. Marka Kaisera, odbyło się w piątek 16 stycznia o godz. 17.30. Koncelebrowanej Mszy św. następnego dnia o godz. 10.30 przewodniczył ks. Arcybiskup Jerzy Stroba, a kazanie pogrzebowe wygłosił ks. Marian Piątkowki. Ks. Lewandowski bardzo pragnął spocząć przy kościele św. Wojciecha, gdzie upatrzył sobie miejsce. Pogrzeb odbył się na cmentarzu miłoszowskim o godz. 13.00. Ciało pochowano w kwaterze kanoników Kapituły Katedralnej. Obrzędom towarzyszyło wielu kapłanów oraz liczna rzesza świeckich miasta Poznania.

Jeżeli Chrystus powiedział: „Niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca, który jest w niebie” (Mt 5, 16), to dla chwały Bożej i naszego zbudowania warto pokusić się o charakterystykę osobowości Zmarłego, a także o uzupełnienie wspomnianych już dokonań i wydobycie na światło niektórych innych.

Zmarły ks. Kanonik to osobowość bogata, nieschematyczna, o szerokich zainteresowaniach, trudna do ujęcia w ramki. Niespokojny duch, pełen zaskakujących inicjatyw i niespodziewanych decyzji, wrażliwy, czasem nerwowy, pasjonat dobrych spraw, niekiedy niełatwy we współżyciu, bo nie pozwalał otoczeniu trwać w spokoju. A przy tym pogodny, dowcipny, interesujący rozmówca o doskonałej pamięci, która dopiero w ostatnim okresie zaczęła go zawodzić, nad czym bardzo bolał. Umiał być serdeczny i pełen współczucia dla cierpiących, odważny wobec przeszkód, potrafił załatwić trudne sprawy. W wykonywane czynności wkładał całego siebie, z dużą dozą emocji. Szukając wspólnego mianownika dla jego różnorodnych zainteresowań i dokonań, trudno znaleźć inne, niż kapłaństwo, któremu wszystko to było podporządkowane, które kochał, całym sercem realizował, którym ofiarnie służył Bogu i ludziom.

Arcypasterze podkreślali przede wszystkim jego zasługi w dziedzinie budownictwa. Gdy biskup Walenty Dymek, który w czasie wojny polubił go jak syna, zobaczył poważnie uszkodzony kościół świętowojciechowy, probostwo w gruzach i nie nadający się do zamieszkania wikariat, powiedział: „Hiruś, chciałem ci sprawić radość, a oto abominatio deslationis. Chcesz tu pozostać?” Pierwsze dziewięć miesięcy mieszkał przy kościele Wszystkich Świętych, który naprawił i zabezpieczył. Z kolei zaczęły się prace przy kościele św. Wojciecha. Odremontowany wikariat stał się zarazem probostwem. Zaczęły się lata odbudowy kościoła. Cieszył się każdym osiągnięciem, łatanymi dziurami po pociskach w ścianach, każdym odnowionym ołtarzem, obrazem, kolejnymi witrażami. Stopniowo goiły się rany świątyni i wzbogacało się jej wnętrze. Wiele troski poświęcił zachowaniu argenteriów kościelnych i konserwacji znacznego zasobu zabytkowych szat liturgicznych. Z czasem odnowiono i udostępniono podziemne krypty – miejsce spoczynku i pamiątek po zasłużonych Wielkopolanach, odnowiono zabytkową drewnianą dzwonnicę. Szacunek dla tradycji i pragnienie utrwalenia pamiątek historycznych, to jedna z jego pasji, zamieniana w zasługi dla parafii i regionu. Każdy, kto podejmował w owych czasach prace budowlane, wie ile to wymagało trudu, nie mówiąc o kłopotach finansowych. Parafia wskutek wojny zmalała. Wiele budynków mieszkalnych leżało w gruzach. Mało kto wie, że prawie wszystkie dochody osobiste, m.in. z hodowli róż, ks. Proboszcz przeznaczał na potrzeby tego kościoła i innych, a w domu niekiedy brakowało na utrzymanie. Do popularności kościoła św. Wojciecha przyczyniła się, zaprojektowana przez niego, pierwsza w Poznaniu, ruchoma szopka Bożonarodzeniowa. Miała ona nie tylko znaczenie religijne, ale również patriotyczne i dydaktyczne, ukazywanym bowiem ważnym postaciom historycznym Poznania, Polski i Kościoła, towarzyszył nagrany interesujący komentarz.

Kolejne dzieło, to kaplica na Winogradach. Trzeba było pokonać bardzo wiele trudności i przeszkód, aby ja postawić. Obsługiwana przez kilka lat przez parafię św. Wojciecha, stała się zaczątkiem parafii Księży Salezjanów.

W połowie lat siedemdziesiątych, przejeżdżając w pobliżu, postanowił zobaczyć dawny kościół Reformatów w Woźnikach, parafia Ptaszkowo, który wyglądał rozpaczliwie. Wewnątrz odrapane mury, bez ołtarzy, ławek, nawet posadzki, stosy gałęzi, ślady po sztucznych nawozach. Przejęty przez władze państwowe służył jako magazyn rolniczy. Dla ks. Lewandowskiego był to wstrząs. Chodził zdenerwowany dookoła świątyni, pięknej we swej architekturze i powtarzał: „Tu kiedyś się modlono, tu był klasztor i zakonnicy, tu wznosiła się chwała Boża. Ja ją muszę uratować.” Za zgodą arcybiskupa Antoniego Baraniaka wszczął starania o odzyskanie świątyni dla Kościoła. Zaczęły się zabiegi o fundusze, także z zagranicy. Wielkim wysiłkiem doprowadził ja do stanu używalności. Oddana później Ojcom Franciszkanom, którzy dopełnili dzieła i odbudowali zniszczony klasztor, służy obecnie jako miejsce weekendów z Bogiem, dni skupienie i rekolekcji.

Ilekroć ks. Hieronim zaglądał do rodzinnej parafii przemęckiej, wzrastał w nim niepokój z powodu braku jednej z dwóch wież kościelnych pięknego, dwukondygnacyjnego hełmu, strąconego przez burzę przez przeszło dwustu laty. Zaraził tym niepokojem ks. proboszcza Edwarda Majkę i we dwóch zabrali się do ryzykownego dzieła w niełatwym politycznym i gospodarczym czasie. Dziś stoją w pięknym pocysterskim kościele dwie wspaniałe wieże, jak dwie ręce wzniesione do Boga w geście uwielbienia i prośby.

Intensywna działalność budowlana nie przesłaniała ks. Hieronimowi tego, co dla kapłana najważniejsze – duszpasterstwa. Jemu zawsze dawał pierwszeństwo. Nie był kaznodzieją błyskotliwym, ale jego słowo poruszało, umiał dotknąć bardzo osobiście serca słuchaczy. Był w tym spontaniczny, niekiedy przerywał zdanie, dopełniał gestem, wkładał wiele emocji. Bardziej niż słowo oddziaływała osobowość. Ukochanym jego tematem była Msza św. Jej poświęcił jeden z ufundowanych przez siebie witraży. Najświętszą Ofiarę sprawował zawsze godnie i z przejęciem. Dbał o oprawę muzyczna liturgii przez dobór dobrych organistów i dyrygentów chóru. Pilnował konfesjonału. Szereg osób szukających głębszego życia duchowego korzystało z jego pomocy jako stałego spowiednika i kierownika duszy.

Można było podziwiać jego umiejętności rozmowy z dziećmi podczas katechezy. Potrafił wzbudzać zapał dla wiedzy religijnej. Urządzał konkursy, dzieci wyrywały się z odpowiedziami, by uzyskać lepszy stopień. W ostatnich latach bolał nad obecnym stanem wiedzy i praktyk religijnych dzieci. Wielka wagę przywiązywał do nauczania dzieci modlitwy różańcowej. Już prawie umierając jęknął: „A jednak mnie to gnębić będzie do końca, że za mało dziś uczy się dzieci odmawianie różańca”. Kiedyś zwierzył się, że nie opuścił go nigdy i z różańcem w ręku oddał Bogu ducha. Pracę w biurze parafialnym dzielił sprawiedliwie po dwa dni dyżuru w tygodniu z dwoma wikariuszami. Miał do nich zaufanie, także w sprawach finansowych. Do pieniędzy dla siebie nie przywiązywał większej wagi.

Trzeba zwrócić jeszcze uwagę na mniej znaną jego działalność kapłańską, jaką była w latach 1945-1952 funkcja kapelana więziennego. Mamy tu jego własne wspomnienia, które w formie artykułu zamierzał wydać płk. Dr Krystian Bedyński, zajmujący się gromadzeniem i publikowaniem dokumentacji dotyczącej prześladowań przez władze polskie i Urząd Bezpieczeństwa po wojnie. Oto fragmenty przeżyć ze skazanym na śmierć:

Gdy przychodziłem do więzienia, prowadzono mnie do celi, gdzie potem przyprowadzano skazanego, który zwykle nie wiedział, że wyrok będzie wkrótce wykonany. Każdy z nich przeżywał swój Ogrójec, ale zwykle po spowiedzi, Komunii św., rozmowie i modlitwie, przychodziło uspokojenie. Sądzę, że niewielu z tych, z którymi miałem możność przeżywać ostatnie chwile ich życia, odeszłoby z tego świata z takim zawierzeniem Bogu, jakiego byłem świadkiem, gdyby umierali śmiercią naturalną.
Po takim przygotowaniu wchodził do celi prokurator z obstawą. Po stwierdzeniu tożsamości więźnia odczytywał wyrok, oświadczał, że prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski, wyrok stawał się prawomocny i będzie wykonany. Potem skuwano skazanemu ręce z tyłu. W czasie mojej duszpasterskiej posługi więziennej przygotowałem na śmierć blisko sześćdziesięciu więźniów…"
Byłem świadkiem blisko trzydziestu egzekucji do samego końca. Trudno opisać osobiste reakcje emocjonalne. To był za każdym razem ogromny wstrząs duchowy, Z jednej strony zdumienie wobec potęgi łaski Bożej i niekiedy bohaterstwa skazanych politycznych w obliczu egzekucji, z drugiej współczucie wyciskające łzy w oczach (a trzeba było panować nad sobą, by nie dodawać więźniowi krzyża w tragicznej sytuacji i natchnąć go odwagą i spokojem), a zarazem gniew połączony z bezradnością wobec oczywistej często niesprawiedliwości. Niekiedy noc po takiej egzekucji pozostawała bezsenna". (Warto te wspomnienia opublikować w całości jako przyczynek do historii duszpasterstwa w archidiecezji i jako ilustrację, jak ważna i błogosławiona może być praca kapelana więzienia). Na życzenie Arthura Greisera, hitlerowskiego szefa Kraju Warty, ks. Lewandowski odwiedził go w więzieniu i przygotował na śmierć, chociaż Greiser był protestantem.

Najbardziej charakterystyczną cechą duchowości chrześcijańskiej ks. Hieronima wydaje się być jego głęboka wiara. Wyniósł ja z domu rodzinnego, potem stale pogłębiał. Widoczne było, że kierował się jej motywami. Znajdował czas na lekturę pobożną. Brewiarz był dla niego rzeczą świętą. Ostatnio chodził na swoją Liturgię Godzin do kaplicy Sióstr Karmelitanek. Przez cały ostatni Adwent wstawał codziennie o piątej rano, aby na szóstą pójść do salki – kaplicy i tam wspólnie z członkami neokatechumenatu odmówić jutrznię, a potem udać się na siódmą do kościoła na Mszę św. Miał swój ukochany akt strzelisty, który codziennie powtarzał: „Jezu, żyj we mnie, bądź ze mną, w życiu i przy śmierci.”

Jeśli jeszcze dodamy to, co stanowiło jego hobby: fotografika, kamera filmowa, później kamera video, gdzie dokumentował różne wydarzenia kościelne i rodzinne, hodowla róż, która uczyniła go znanym nie tylko w Europie (brał pierwsze i drugie nagrody na wystawach amatorów w kraju) i przyczynił się do piękna terenu przykościelnego, wielkie zainteresowanie dla historii miasta Poznania, której szczegóły studiował z zapałem, ciekawość świata, pielgrzymki (m. in. zorganizowana przez niego jedna z pierwszych powojennych pielgrzymek kapłańskich do Ziemi Świętej w 1980 r.), liczne podróże zagraniczne, różnego rodzaju inicjatywy społeczne, jak np. uwieńczone powodzeniem starania o uzyskanie z Niemiec cennego płuco-serca dla jednego z poznańskich szpitali, to nie sposób oprzeć się zdziwieniu, jak to wszystko mogło pomieścić się w życiu długim, co prawda, ale przecież jednego człowieka.

Ks. Arcybiskup Jerzy Stroba na zakończenie Mszy św. pogrzebowej, szukając najbardziej wyróżniającej cechy oryginalności Zmarłego, powiedział: „Najbardziej dla niego charakterystyczna była wielka miłość dla piękna. Nie była ona abstrakcyjna. Wyrastała z wiary i miłości Pana Boga. A w to, co umiłował jako piękne, wkładał całą energię i nie bał się żadnych ofiar… Ta miłość była widoczna także w miłości do róż. Kochał róże, by były piękne, najpiękniejsze spośród kwiatów i przypominały wspaniałość i bogactwo Pana Boga”.

Ks. Marian Piątkowski
Miesięcznik Kościelny archidiecezji poznańskiej, 3(1999) ss. 32-39.

 

TELELGRAMY POGRZEBOWE
nadesłane na adres ks. Marka Kaisera – proboszcza parafii pw. św. Wojciecha w Poznaniu

  • Czcigodny Księże Proboszczu!
  • W Rzymie, w czasie wizyty ad Limina Apostlorum, dotarła do mnie wiadomość o niespodziewanym zgonie śp. Księdza Kanonika Hieronima Lewandowskiego. Nie mogąc osobiście uczestniczyć w uroczystościach pogrzebowych, prosiłem by przewodniczył im Ksiądz Arcybiskup Senior Jerzy Stroba.
  • Na ręce Księdza proboszcza przesyłam wyrazy głębokiego współczucia dla wszystkich, których ta śmierć okryła żałobą.
  • Z wielką wdzięcznością wspominam pełne oddanie Zmarłego kapłańskiej pracy, związanej przede wszystkim z poznańską parafią św. Wojciecha. Pamiętam także o jego posługiwaniu wśród więźniów i to w czasach bardzo trudnych, łącznie towarzyszeniem w drodze na śmierć osobom skazanym na najwyższy wymiar kary za to, że pragnęli w latach powojennych innej Polski. Modlę się, by Chrystus Najwyższy Kapłan przyjął Swego wiernego Sługę do pełni radości zbawionych.
  • W modlitwie za śp. Księdza Kanonika Lewandowskiego łączą się ze mną Biskupi pomocniczy, przebywający w Rzymie.
  • Watykan, 13 stycznia 1998 r.

Arcybiskup Juliusz Paetz
Biskup Zdzisław Fortuniak
Biskup Marek Jędraszewski

  • Uczestnicząc duchowo i modlitewnie w pogrzebie śp. Kanonika Lewandowskiego, boleje nad tym, że z uwagi na pobyt w Rzymie Ad limina, nie mogę uczestniczyć w pogrzebie.
  • Przesyłam parafii św. Wojciecha oraz Rodzinie wyrazy najserdeczniejszego współczucia.
  • Ks. Kanonik Lewandowski kapłan oddany szczerze Kościołowi i wielu Arcybiskupom Poznańskim, niech otrzyma za swoją wierność wysoki stopień chwały niebieskiej.
  • Watykan, 14 stycznia 1998 r.

Arcybiskup Marian Przykucki
Metropolita Szczecińsko-Kamieński

W trosce o świętość i świetność Domu Bożego
Jest to artykuł Andrzeja Napieralskiego, który najprawdopodobniej ukazał się w wydawanym przez prorządowe Stowarzyszenie Chrześcijańsko Społeczne tygodniku „Za i przeciw”. Ten sam, lecz skrócony artykuł ukazał się w wydawanym przez to samo stowarzyszenie, a przeznaczonym dla Polonii miesięczniku „Hejnał Mariacki” (3/1977). Artykuł wymaga kilku sprostowań i wyjaśnień zamieszczonych w przypisach.

Watykański Sobór II w dekrecie o posłudze i życiu kapłanów nakazuje, aby dom modlitwy, czyli kościół był schludny, sposobny do modlitwy i świętych uroczystości, ponieważ w nim spotyka się Chrystus ze swoim ludem.

Zaczęło się bardzo zwyczajnie. Można powiedzieć, że to przypadek. Ale czy rzeczywiście? „W czasie jednego z wyjazdów za miasto dojechałem do niedalekich Woźnik. Wprawdzie słyszałem o Woźnikach to i owo, ale nie na tyle, aby przeżyć „godzinę Natanaela” – mówi ks. kanonik Hieronim Lewandowski, proboszcz parafii św. Wojciecha w Poznaniu, hodowca róż, zdobywca wielu medali na konkursach w kraju i za granicą. – „Kościół, właściwie ruina kościoła ongiś pięknego, który ujrzałem, oczarował mnie. Postanowiłem, że zajmę się tym kościołem”.

Było to 1 maja 1975 roku. Od tego czasu ks. H. Lewandowski rozpoczął usilne starania o uratowanie Domu Bożego w Woźnikach i przywrócenie mu należytej świętości i świetności, jaką dawniej posiadał. Zdewastowany kościół w Woźnikach ma bowiem ciekawą historię.

Woźniki obok Borzysławia, Strzelec i Snowidowa należały do parafii Ptaszkowo istniejącej już od XII wieku. Na prośbę Jana Woźnickiego Kapituła Poznańska dnia 1 lipca 1473 roku wyraziła zgodę na erekcję kaplicy w jego posiadłościach. Nie wiadomo jednak czy od razu powstała kaplica, czy też nie. Faktem natomiast jest, że Kazimierz Rogaliński kolejny właściciel Woźnik sprowadził i w 1660 roku i osiedlił Franciszkanów Reformatów przy kaplicy pałacowej pod wezwaniem św. Franciszka. On też jest pierwszym fundatorem klasztoru w Woźnikach.

Pożar w roku 1706 zniszczył dawne zabudowania klasztorne. Nowi właściciele Woźnik, Mielżyńscy w tym samym roku wznieśli murowany kościół pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy i klasztor (1). Dzieło wzniesienia nowej świątyni powierzono włoskiemu architektowi Janowi Catenazziemu, który podówczas był znanym mistrzem murarskim w Wielkopolsce. Jan Catenazzi rozpoczął budowę kościoła w 1706 roku. A ukończył ja dopiero w 1723 roku.

Ks. kanonik H. Lewandowski przedstawił propozycję dźwignięcia kościoła z ruin ks. abp. Antoniemu Baraniakowi, ordynariuszowi archidiecezji. Ksiądz Arcybiskup nie tylko zaakceptował propozycję, ale pobłogosławił szlachetnym przedsięwzięciom dzielnego kapłana.

Sprawa jednak nie była prosta. Pojawiły się pierwsze trudności. Kościół wybudowany na początku XVIII wieku prawnie nie przynależał do archidiecezji poznańskiej. Był własnością Zakonu Franciszkanów-Reformatów. W latach 1623-1864 należał do północnej prowincji tego zakonu i stanowił wraz zabudowaniami jeden ze znaczniejszych klasztorów zakonu (2). W klasztorze we Woźnikach odbywały się między innymi dni skupienia, kapituły prowincjalne, na których wybierano wyższych przełożonych zakonu. Klasztor jednak został zlikwidowany w ramach ogólnej kasacji klasztorów w okresie rozbiorów.

Ks. abp A. Baraniak rozpoczął starania u władz lokalnych o przejęcie kościoła w Woźnikach na własność archidiecezji. Dnia 30 stycznia 1976 roku archidiecezja poznańska prawnie przejmuje kościół w Woźniakach. W tym czasie ks. H. Lewandowski otrzymuje od ks. abpa A. Baraniaka pełnomocnictwo zaopiekowania się tą świątynią.

Po uporządkowaniu i wykonaniu podstawowych prac renowacyjnych ks. H. Lewandowski organizuje poświęcenie kościoła w Woźnikach. Na tej podniosłej uroczystości zgromadziła się wielka liczba wiernych z całej okolicy. Poświęcenia kościoła dokonał osobiście ks. abp A. Baraniak, ordynariusz archidiecezji i uroczyście patronem kościoła mianował św. Antoniego (3). W czasie Mszy św. koncelebrowanej wygłosił kazanie abp A. Baraniak. Między innymi powiedział: „Kiedy przybyłem do diecezji przed dwudziestu laty, spostrzegłem ten kościół i bolałem nad jego stanem. Jednak nie było wówczas możliwości dźwignięcia go z ruin. I dopiero teraz znalazł się zacny Kapelan ks. kanonik Hieronim Lewandowski, oczarowany pięknem niszczejącego kościoła, ongiś wspaniałego Domu Bożego. Podjął się ciężkiej pracy uratowania kościoła od nieodwracalnego zniszczenia i przywrócenia go do tej świętości i wspaniałości, jaka słusznie się należy Domowi Bożemu”.

Po wielu latach opuszczenia powróciła świątynia do pełnienie swojej funkcji. Sprawuje się tu Najświętsza Ofiara. Okoliczna ludność ma możliwość uczestniczenia w życiu sakramentalnym Kościoła katolickiego. Kościół w Woźnikach ma piękne naturalne otoczenie. Niewątpliwie będzie odwiedzany przez licznych turystów zwabionych pięknem jego architektury.

„Na wiosnę, proszę Pana, będzie tu jeszcze piękniej – mówi ks. kanonik Hieronim Lewandowski – zakwitną róże najszlachetniejszych i najpiękniejszych odmian na chwałę Bogu i dla wesela ludzi”.

Andrzej Napieralski
Prawdopodobnie art. był opublikowany w tygodniu „Za i przeciw” z 1977 r.

Przypisy:

(1) Autor podaje tu kilka błędnych informacji: 1) W 1706 r. kościół się spalił. Być może wcześniej zaczęto budowę nowego. Ukończenie budowy nastąpiło dopiero w 1732 r.; 2) Woźnicki kościół nie był nigdy pod wezwaniem św. Antoniego, lecz św. Franciszka. 3) Głównym fundatorem klasztoru jest Michał Raczyński a nie Mielżyńscy.
(2) Autor podaje błędne daty. Klasztor został zamknięty przez władze pruskie w 1836 r. Ostatni zakonnik zmarł w 1841 r. Klasztor należał zawsze do prowincji wielkopolskiej pw. św. Antoniego.
(3) Jest to ciekawa informacja. Ks. arcybp Antoni Baraniak pierwszą Mszę św. 20 czerwca 1976 r. odprawił z okazji odpustu św. Antoniego. Być może autor pokojarzył św. Antoniego z tytułem kościoła? Być może pojawiła się myśl nadania odbudowującemu się kościołowi tytułu św. Antoniego?

Ksiądz Hieronim Lewandowski o sobie
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachowały się taśmy, na których zostały utrwalony przebieg pierwszych woźnickich uroczystości:

  • odpustu św. Antoniego 12. 06. 1977 r.
  • nawiedzenia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, 22. 01. 1978 r.
  • pierwszej Mszy św. z udziałem prowincjała o. Damiana Szojdy i o. Zdzisława Regulskiego
  • przekazania kościoła i klasztory franciszkanom 11. 06. 1978 r.

Wygłoszone wówczas kazania i przemówienia zostały starannie przepisane przez o. Kamila Paczkowskiego. Przytaczamy fragmenty wypowiedzi ks. H. Lewandowskiego dotyczące woźnickiego kościoła i klasztoru. Staraliśmy się zachować w miarę możliwości styl i język wypowiedzi księdza Kanonika ograniczając poprawki redakcyjne do niezbędnego minimum.

Słowa skierowane do ks. bp. Mariana Przykuckiego na zakończenie Mszy św. odprawionej w Woźnickim kościele 12 czerwca 1977 r. z okazji odpustu św. Antoniego:

Księże biskupie bardzo serdecznie dziękuję za przybycie do nas, za przybycie tutaj do Woźnik, i odprawienie tej swojej pierwszej Mszy św. biskupiej. Bóg zapłać serdecznie. Pragnę podziękować księdzu Biskupowi, że w pierwszej rozmowie gdy wspomniałem mu o Woźnikach zachęcił mnie do tego, że zająłem się tym kościołem. Bóg zapłać za ten pamiętny dzień. Wprawdzie tak się dziwnie złożyło, o czym wspomniałem w zakrystii, że tym pierwszym, z którym w Poznaniu rozmawiałem (o Woźnikach) był (dzisiejszy kaznodzieja) ksiądz kanonik Stefan Tomaszkiewicz. Do niego jako pierwszego na Ostrowie Tumskim wspomniałem „wiesz co zobaczyłem ten kościół we Woźnikach”. On tak słuchał, słuchał zrazu ale za chwilę (…) zaskoczył (…) błyskiem w oczu, „wiesz co zajmij się tym…” i zagrzał mnie. On był (…) pierwszym. Potem krótko po tym (rozmawiałem) (…)z księdzem biskupem. Bóg zapłać jednemu i drugiemu.

Pierwszą Mszę święto dzisiaj o godzinie 15. 30 odprawił ksiądz doktor Tadeusz Walachowicz. Z nim znowu łączy mnie (to), że podpisywaliśmy razem protokół zdawczo odbiorczy w ratuszu wobec naczelnika gminy przejmując ten kościół na rzecz archidiecezji. Bóg zapłać, za Mszę św. za homilię. Serdeczne podziękowanie wyrażam pod adresem kapłanów, ks. Dziekana, ks. kanonika z dalekiej Ameryki z Los Angeles, że tu raczyli do nas przybyć. Tak to u nas w Polsce też wygląda. Po tylu latach, ks. Kanonik (pochodzący z naszej diecezji) jest wśród nas, (…),pewnie pierwszy raz po wojnie… no i zobaczył po raz pierwszy ten kościół, który przed dwoma laty był jeszcze zupełnie opuszczony… ale to już historia… serdeczne podziękowanie i powitanie.

Dziękuję ks. Kanonikowi, dziekanowi, proboszczowi katedry poznańskiej. Bóg zapłać serdeczne kapłanom i naszemu chórowi z kościoła św. Wojciecha, wszystkim pielgrzymom, Bóg zapłać za przybycie.

Czeka nas tutaj jeszcze dużo pracy. Zalśniło (w kościele) światło. Pierwszy raz w tym kościele. Jest prowizorium ale to prowizorium tak mi się podoba, nie wiem czy (również) wam się podoba, że pewnie to prowizorium zamienimy na coś stałego. Był w tym roku (specjalista) żeby zająć się tymi pęknięciami i to jest teraz kłopot na najbliższy czas. (…) niebawem przystąpimy (do prac) i zabezpieczymy, żeby te pęknięcia jakiegoś figla nam nie spłatały.

Zamówiony jest przedsionek do tego kościoła podchwycenie tego pękającego chóru. To już jest pewne … Ten, jakby go nazwać „wiatrołap” jest bardzo ładny no i (będzie) podparciem zarazem chóru, żeby to zabezpieczyć. No a w tym roku, (raczej pod koniec ubiegłego roku) a mianowicie w listopadzie otrzymaliśmy do tego kościoła organy.

Tak to się dziwnie złożyło, że już w roku 1840 jak nastąpiła sekularyzacja tego kościoła, to jako pierwsze wywieziono organy i jako pierwsze wracają organy już tylko nie te (co były kiedyś ale) z Uniwersytetu Poznańskiego. Będzie dużo jeszcze zachodu, mozołu i kosztów zanim się je tutaj zmontuje. W każdym razie mogę tylko to powiedzieć, że w najbliższym czasie przystąpimy i do budowy kontuaru (czyli) stolika organowego a by potem montować organy. Czy za rok zagrają? Nie wiem ale byłoby to coś nadzwyczajnego. Za dwa lata powinny już tutaj już pełną gamą organową 38 głosów a może i 40.. zobaczymy (…)powinna tutaj rozbrzmiewać muzyka organowa. To tyle co do najbliższych prac no a teraz proszę waszą ekscelencję o parę słów, zagrzania, pociechy, zachęcania nas tutaj no i pobłogosławienia nam na trud i mozoły szarych dni.

Fragmenty z powitania kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, 22 stycznia 1978 r.:

(…) Wpatrując się w Twe święte oblicze i Twego Syna wołam, dziękuję ci mocno i serdecznie za chwilę nawiedzenia, chociaż tak krótką w tej świątyni Twojej i Twego Syna tak długo opuszczonej, zapomnianej i sponiewieranej świątyni która byłą i jest poświęcona Twemu oddanemu miłośnikowi, św. Franciszkowi Serafickiemu. Słowami św. Franciszka pozdrawiam Cię: Bądź pozdrowiona Święta Pani Najświętsza Królowo...

I ten kościół, który był tym mieszkaniem Twoim Panie jakże był sponiewierany. Każda świątynia miała dawniej główny ołtarz konsekrowany, ale i obecnie często biskup konsekruje ołtarz główny, tzw. stały. I ta świątynia miała główny ołtarz konsekrowany i tu jest ten kamień namaszczony olejem świętym z przed przeszło 200 lat. Jest on umieszczony na tym drzewie krzyża. Przed 200 laty, był namaszczony konsekrowany ten kamień, a na nim odprawiała się ta Najświętsza Ofiara Jezusa, Ciało i Krew Pańska były na tym kamieniu. Przez tyle wieków był całowany przez kapłanów celebransów. Upamiętnia nam on ciąg tych ofiar. Dziś tak się złożyło proszę księdza biskupa, że otrzymałem w tym tygodniu kielich podarowany z Niemiec, katolicka gmina złożyła go w ofierze do tego kościoła. Proszę cię przed Mszą świętą, właściwie przed ofiarowaniem o konsekrację tego kielicha. I tu w ścianie umieszczono nowe tabernakulum, dzięki ofiarności ojców karmelitów bosych z Poznania.

Wprowadzenie do Mszy św. odprawionej z udziałem prowincjała o. Damiana Szojdy i o. Zdzisława Regulskiego 23 maja 1978 r.:

23.05.1978 roku. Otóż zjawili się ojcowie Franciszkanie aby objąć kościół ten we Woźnikach. Po wielu latach ostatni ojciec reformat franciszkanin zmarł tutaj w 1841 i teraz data dzisiejsza jest datą gdzie ojcowie przejmują ten kościół. W prawdzie formalnie to będzie 1 czerwca no a potem przejęcie urzędowe kościoła przewidujemy na 11.06 w odpust świętego Antoniego tzw. odpust na święty Wyrwał.

Przemówienie na zakończenie Mszy św. odprawionej z udziałem prowincjała o. Damiana Szojdy i o. Zdzisława Regulskiego 23 maja 1978 r.:

Tak to krótko. 20 czerwca będą dwa lata jak się tu przy tym ołtarzu odprawiła pierwsza Msza Święta. A w tych dwóch miesiącach od tego 19 kwietnia, kiedyście mnie po raz pierwszy wy zobaczyli do 20 czerwca i dźwignęliśmy już wtedy (ten kościół), dzięki ogromnej wtedy gorliwości i pracy. Dźwignęliśmy ten kościół z tego poniżenia i stał się Domem Bożym. I wtedy tam (intonując) Salve Regina, pozdrowienie do Matki Bożej, która sama jedna tu została. Jakby czuwała nad tymi zgliszczami już i wtedy z ust waszych padło to: „A ty Matko Boża spraw, żeby tu w tym kościele zamieszkał Jezus, stał się (…)ten kościół Domem Bożym, mieszkaniem Boga. I przyszła data 22 stycznia i od tego dnia mamy poświęcone tabernakulum, mamy ten kielich konsekrowany i mamy już naprawdę Dom Boży. To miejsce jest święte. To jest sanktuarium. Jedyne na tej ziemi. Ani Grodzisk, ani Opalenica, ani cała tutejsza okolica nie miała tak słynnego miejsca, jak to miejsce. Jest (ono) uświęcone modlitwami, trudem, mozołem, pracą duchową, że przyszły potem ciemne dni (zaborów) i, potworna ustawa prusacka z 1819 roku szczególnie (dotycząca) tych ziem. Zakazały wtedy władze świeckie przyjmowania narybku do zakonów (…). Sekularyzacja, za sekularyzacją. Jeden kościół po drugim. A mieli doświadczenie Niemcy: w (…) Fuldzie w 1803 nastąpiła już sekularyzacja. Tu w (Woźnikach) w 1836.. Ostatni zakonnik umiera tu w 1841. Od 1842 roku ten przybytek Boży staje się własnością prywatną, wprawdzie rodziny fundatorów tego kościoła – Mielżyńskich. Przyszły dni (co raz) większego takiego zaniedbania już ze strony ludzi świeckich. W latach międzywojenne 1900 – 1926 już nie odbył się tu odpust. W 1925 jeszcze był. W 1926 już nie było tego odpustu. Kościół opuszczony. W ołtarzach gnieździły się wróble, ptaki. Zaśmiecony, zaniedbany. Podupadł.
No ale już dosyć tej historii. Przyszła ta świetlana, piękna niedziela, ten jubileusz pięćdziesięciolecia w Obrze przed wieczorem ta Msza święta tu w tym kościele. I od tego czasu sprawowała się tu Ofiara Boża. Ale od samego początku ciągle myślałem o tym, aby ci prawowici, co uświęcili to miejsce, mogli wrócić. (…) ja wam już tutaj kochani mówiłem o tym, że byłem (…) z pielgrzymką w Rzymie w roku świętym 75 i w drodze ze Rzymu złożyłem pierwszą wizytę ojcu Prowincjałowi w Katowicach. I prosiłem go już wtedy, gdzie daleko jeszcze ta sprawa była, że ten kościół nie dawał mi spokoju. To wtedy prosiłem, żeby się ojciec zajął tym kościołem. „Przy okazji zobaczę”. Krótka była ta wizyta wtedy, no ale znowu tak dziwnie się złożyło, że jak Matka Boża nawiedziła Poznańskich Bernardynów to w tym dniu zrewizytował mnie i był po raz pierwszy w progach mego domu. Ojcze! to jest znak Boży i cieszę się, że dzisiaj w takich skromnych jeszcze tutaj warunkach, ale tak Najświętsza Ofiara się tutaj dokonała i w takiej czcigodnej asyście ojca gwardiana. Jak sobie podamy i ręce to opatrzność Boża nam pobłogosławi. To Bóg da, że nie tylko Woźniki się dźwigną, ale jeszcze i inne kościoły zyskają, a Chwała Boża oby się jak najbardziej rozszerzyła.
Dzisiaj w tych skromnych (…) warunkach, ze strony naszej władzy duchowej przekazanie nastąpi w czerwcu, a uroczyste (…) przekazanie będziemy mieli na odpust świętego Antoniego. Na ten odpust (nazywany) tutaj świętym Wyrwałem. Daj Boże, żeby wtedy te uroczystości nas wszystkich i podniosły i były zapowiedzią, że tu zakwitnie i zatętni życie. (…)
I to, że te lasy otaczają kościół też są przepiękne i spod gospodarki produkcyjnej już wyjęte jako lasy krajobrazowe, turystyczne. A mieli w 76 roku dokonać zrębu i z tej strony i z tej strony, tak jak dokonali ze strony południowej. W samą porę (…), wstrzymało się prace. Kochani ojcowie, najprzewielebniejszy ojcze prowincjale dziękuję ci za to, że jesteś tu. Dziękować Bogu, Opatrzności Bożej za tą naszą godzinę tutaj. Niech ona zaowocuje i pozwólmy, nie szukać swojej chwały, ale szukajmy chwały Boga, do którego wszystko należy i z którego ręki wszystko pochodzi. (…)

Wprowadzenie do Mszy św. odprawionej pod przewodnictwem bp. Tadeusza Ettera w czasie, której 11 czerwca 1978 r. przekazano uroczyście woźnicki kościół franciszkanom:

Księże biskupie, najprzewielebniejszy ojcze prowincjale, drodzy ojcowie, ukochani księża, kapłani! Z radością witamy ten dzień, kiedy to po 137 latach wracają ojcowie franciszkanie bernardyni do swego historycznego kościoła….
Przed dwoma laty nasz arcybiskup (odprawił) tu pierwszą Mszę św. odpustową ku czci św. Antoniego. Dziś obchodzimy trzeci odpust zwany „Wielkim Wyrwałem” ale jakby inaczej. Są tu już ci, którzy ten kościół pobudowali, tu się modlili, uświęcali siebie i drugich i znów będą głosić chwałę Bogu. Niech Pan błogosławi i obdarza łaskami.
Słowo podzięki i wdzięczności. Dziękuję Opatrzności Bożej przez Niepokalaną Maryję, św. Antoniego, św. Franciszka, że spotkałem ludzi, którzy mi pomogli otworzyć i dźwignąć tę świątynię. Dziękuję dziś publicznie ks. prałatowi Janowi…. z Monachium, ks. kanonikowi Wacławowi Tomaszkowi (?) z Dortmundu, dziękuję mojemu koledze kursowemu ks. Stanieckiemu z (?), ks. Janowi Szymańskiemu, duszpasterzowi polskiemu w Hamburgu, dopomogli mi ojcowie Oblaci, kanadyjscy misjonarze polscy. I tu wymieniam mego współparafianina o, Joachima Michałowskiego z Górska: to on przybył w 1976 roku na 40 lecie kapłaństwa do Obry i swoją Mszę świętą jubileuszową odprawiał 21 czerwca 1976, na której byłem w Obrze razem ze swoimi konfratrami. On jako drugi po naszym arcybiskupie Antonim Baraniaku jako drugi odprawiał Mszę św. przy tym ołtarzu i wtedy w tym dniu zaprosił mnie do Kanady: „przyjedź, i po pół roku pojechałem, poleciałem do Kanady. Pomogli mi wtedy ojciec Antoni Rabiegas. W Ottawie ks. Józef Capiga … pomogli mi wtedy…...
Księżom dekanatów grodziskiego, bukowskiego i stęszewskiego dziękuję za ofiary. Wszystkim za wszystko serdecznie dziękuję. Niechaj w tej franciszkańskiej świątyni rozbrzmiewa chwała Boża, chwała Maryi Niepokalanej … dobro i pokój niech będą po wszystkie czasy… oby ojciec prowincjał Damian i ojciec, który tu przychodzi ojciec Zdzisław błogosławili ten dzień teraz i po wszystkie czasy. Niech imię Pańskie będzie błogosławione.

O ks. Kan. Hieronimie Lewandowskim powiedzieli

Wyżej wspomniane taśmy utrwaliły wypowiedzi ks. bp. Mariana Przykuckiego, ks. bp. Tadeusza Ettera i o. Damiana Szojdy o ks. Hieronimie Lewandowskim. Fragmenty te wyjęte z kazań, przemówień, podziękowań są bezcennym świadectwem dokumentującym początek odbudowy woźnickiego kościoła.

Fragmenty kazania ks. bp. Mariana Przykuckiego wygłoszonego podczas Mszy św. odpustowej 12 czerwca 1977 r.:

(Ten kościół), który przez wiele lat był opuszczony (…) znalazł swojego odnowiciela. My wiemy z historii Polski, że był Odnowiciel, Kazimierz Odnowiciel, król Polski, który uchodził za tego, który po zniszczeniach, po opuszczeniach, po różnych – powiedziałby doświadczeniach jakie przeszły przez nasz kraj, ten kraj odbudował i dano mu w historii miano Odnowiciela. I wydaję mi się, że ksiądz kanonik Lewandowski, który w tak przedziwny sposób, tchnięty Duchem Świętym zajął się tą piękną budowlą, przejdzie do historii jako Odnowiciel, nie Kazimierz Odnowiciel ale jako Hieronim Odnowiciel tego wspaniałego kościoła.
 
Nie potrzebuję wam moi drodzy mówić kto jest głównym architektem tego kościoła bo to dobrze wiecie i dlatego kościół ten zasługuje, żeby się nim zajęto. Byłaby to plama niewątpliwie na naszej archidiecezji, gdyby ten kościół dalej pozostał w ruinie i opuszczony jak kiedyś Jeruzalem opuszczone, które również znalazło swoich odnowicieli, że zajaśniało wspaniałym piękniejszym blaskiem.
 
Z wielką uwagą słuchaliśmy sprawozdania księdza kanonika, rektora tego kościoła, który powiedział nam co zostało dokonane ale widzimy (…) jak jeszcze jest wiele do zrobienia, jak wiele wysiłku przed kapłanem tym kościołem się zajmującym jak i również przed wami drodzy pielgrzymi którzy (…) włączacie się w odnowienie tego pięknego kościoła.
 
Chciałbym najserdeczniej podziękować za to wprowadzenie poetyckie wykonane przez naszą dziatwę, za te słowa powitania, które zostały skierowane pod moim adresem. To wszystko moi drodzy świadczy, że jest tu jakiś żywotny ośrodek, ośrodek który pragnie(…) przyczynić się do większych chwały Bożej. (Ośrodek), który już tętni życiem.
 
Jakże się radujemy, że dzisiaj wśród uczestników, tego odpustowego nabożeństwa są tak licznie obecni bracia kapłani, księża kanonicy kapituły metropolitalnej, że jest tu jak słyszeliście nasz bardzo nam miły gość z za oceanu aż z Kalifornii ksiądz kanonik Bobrowski. (…) „Wiara bez uczynków martwą jest”, aby więc nasza wiara była żywa musi być ona pełna dobrych czynów płynących z miłości. Moi drodzy, (…) gdy chcę aktualizować tę bardzo ważną prawdę naszej świętej wiary to powiem szczerze, że tak bardzo kochany nasz ksiądz kanonik, jak i wierni tutaj mieszkający gdy zatroszczyli się o ten Kościół, dali dowód, że są dla nich nie tylko ważne słowa zachęty, które usłyszeli (…) na wyspie tumskiej ale najważniejszy dla nich stał się czyn. Dzisiaj jesteśmy świadkami jak te czyny zostały ukoronowane tak wspaniałym osiągnięciem! Daleka jest jeszcze droga, żeby ten kościół zajaśniał blaskiem chwały to jednak początek jest wspaniały i godzien podziwu!
 
Moi drodzy w związku z tym odpustem jakże pragnę wyrazić szczerą wdzięczność wam i księdzu Kanonikowi Lewandowskiemu. Wdzięczność, tym którzy mu pomagali rzemieślnikom, robotnikom, tu mieszkającym wiernym, którzy zrozumieli, że trzeba ratować ten przybytek Pański, jakże piękny a jakże wołający o pomoc, wołający o zrozumienie mieszkańców tej ziemi. Moi Drodzy wiele już zostało zrobione. Dzisiaj tylko możemy życzyć księdzu kanonikowi i wszystkim jego współpracownikom (…) aby szli tą wytkniętą drogą, żeby ta świątynia stała się żywotnym sanktuarium świętego Antoniego Padewskiego, żeby tutaj rozbrzmiewała chwała Boża.
 
Moi Drodzy nie wiecie jak odbudowa tej świątyni leżała głęboko na sercu naszego Arcypasterza. Gdy wczoraj wieczorem odwiedziłem go w szpitalu i rozmawialiśmy na temat dnia dzisiejszego, prosił on, żeby was wszystkich kapłanów i wiernych zapewnił, że on duchowo z nami się łączy, że (odbudowa tego kościoła) jest spełnienie jego marzeń. Gdy przeszedł był do archidiecezji poznańskiej, gdy tu po raz pierwszy przybył a była tu rzeczywiście terra desolata, gorąco pragnął, żeby ten kościół znowu zabrzmiał chwałą Bożą. Moi Drodzy dzisiejszy odpust świadczy, że jego pragnienia, jego modlitwy zostały urzeczywistnione, że dzisiaj w tych murach rozbrzmiewa chwała Boża. Może jeszcze do pełnej chwały jeszcze wiele brakuje ale moi drodzy dokonane zostało wiele i możemy dzisiaj z wdzięcznością Bogu śpiewać radosne Te Deum:

Ciebie Boże wysławiamy za wszystko co zrobiłeś dla tego miejsca, dla tego kościoła. Ciebie Boże wysławiamy, żeś zagrzał człowieka, kapłana, który zagrzał ludzi, którzy go wsparli szczególnie w początkach, by rozpocząć to dzieło jakże chwalebne i piękne.

Fragmenty kazania ks. bp. Mariana Przykuckiego wygłoszonego podczas Mszy św. odprawionej w czasie nawiedzenia woźnickiego kościoła przez obraz Matki Boskiej Częstochowskiej 22 stycznia 1978 r.:

Dziękujemy Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, że ten kościół w Woźnikach przeżywa dzisiaj swoje wyjątkowe gody. Że na tych progach obecna jest Matka Najświętsza, że możemy się wszyscy radować Jej obecnością.
 
I gdy Cię Maryjo pozdrawiamy to nie możemy absolutnie pominąć tego, że ta świątynia do niedawna jeszcze była opuszczona. Że przybyłaś do świątyni, która się poderwała dzięki wielkiej dobroci i życzliwości kapłanów aby mogła na nowo stać się Domem Bożym. I dlatego też chciałbym niejako w imieniu tej Archidiecezji Poznańskiej radującej się, że ten dom Boży o jakże wspaniałych liniach architektonicznych jak ten Dom Boży wita Cię dzisiaj radośnie.
 
Chciałbym przedstawić Ci i podziękować tym ludziom, którzy się zaangażowali, by ten dom Boży mógł zajaśnieć blaskiem swojej chwały. I tu chciałbym Ci niejako Matko Najdroższa przedstawić księdza kanonika rektora Lewandowskiego, który tutaj przybywszy i zauważywszy, że ten kościół jest opuszczony zapragnął przywrócić go, z waszą najmilsi pomocą, co ciągle się dokonuje. Wysiłki jego są przeogromne i Maryjo wiem, że Twoje poświęcenie bez granic było dla niego natchnieniem by tą świątynią się zająć, by ją przywrócić na nowo do kultu Bożego.
 
I to jego dzisiejsze przemówienie… zauważyliście wszyscy najmilsi w Chrystusie, że nasz ksiądz kanonik Lewandowski przeżywał największą radość, że w tej świątyni mógł przyjąć Jasnogórski Obraz, że świątynia ta jest wypełniona, że jesteście, najmilsi w Chrystusie Panu z różnych parafii okolicznych, że przybyliście tu nawet najmilsi z miasta Poznania, o czym świadczą autobusy parkujące w pobliżu kościoła.
 
Wszyscy w tej świątyni, która zaczyna na nowo żyć swoją chwałą witamy Jasnogórski Obraz. Dziękujemy Bogu, że dał taką moc ludziom, że podjęli się trudu (odbudowy tego miejsca). Dziękujemy Bogu, że ziarno nie zostało rzucone na grunt skalisty, ale rzucone zostało na glebę urodzajną. Moi drodzy wy wszyscy, którzy zainteresowani jesteście tym kościołem, jesteście tą urodzajną glebą dzięki której może wzrastać pomału to dzieło Pańskie odzyskując swoją dawną chwałę.
 
Ksiądz kanonik, rektor tego kościoła wspomniał o ostatnich tu odkryciach, o Obrazie Niepokalanej, który widnieje tutaj w tym kościele na sklepieniu, zwrócił uwagę ten napis mówiący nam, że wejrzał Pan na oblicze pomazańca Swego. I przyznać musimy, że kościół ma swoje przepiękne oblicze i (słowa psalmu) „wejrzał na oblicze pomazańca Swego” , w jakimś sensie można przypisać temu, który jest odnowicielem tego kościoła. On wejrzał też na oblicze tego kościoła, który był kiedyś namaszczony i przeznaczony wyłącznie do Chwały Bożej, a potem przez (splot dramatycznych) okoliczności został opuszczony i tak bardzo sponiewierany. Dzisiaj z Matką Bożą radujemy się, że możemy w tym kościele Ją witać, że możemy śpiewać na jej cześć i chwałę magnificat, wielbi dusza moja Pana, bo czyni wielkie rzeczy ten, który możny jest i święte imię Jego. Niech będzie uwielbiony Bóg, że jest wśród nas Jasnogórska Pani. Niech będzie uwielbiony Bóg za to, że ma tę świątynię na swoją Chwałę, że możemy się tutaj wspólnie modlić i wspólnie chwalić Pannę Przenajświętszą.

Fragment przemówienia ks. bp. Mariana Przykuckiego wygłoszonego na zakończenie Mszy św. odprawionej w czasie nawiedzenia woźnickiego kościoła przez obraz Matki Boskiej Częstochowskiej 22 stycznia 1978 r.:

Raduję się ogromnie, że w tej dzisiejszej uroczystości bierze udział tak wielu braci kapłanów, że jest tu obecna prześwietna kapituła metropolitalna, że są tu kapłani dekanatu grodziskiego z księdzem dziekanem i proboszczem z Ptaszkowa na czele. Chciałbym w szczególniejszy sposób wyrazić radość z obecności tutaj ojców karmelitów i obecności księdza dyrektora placówki salezjańskiej w Poznaniu, którzy przez swoją obecność dali dowód swojej szczególnej łączności z tym tak bardzo nam drogim kościołem. Ale w szczególniejszy sposób jest mi miła i droga wasza obecność moi drodzy, którzy przybyliście tu z różnych stron. I chciałbym właśnie tę waszą ofiarę, poświęcenie, to wasze zainteresowanie w szczególny sposób podkreślić. Jestem przekonany, że świątynia w Woźnikach będzie was przy różnych okazjach przyciągała i że będziecie ją uważali za Dom Boży, który z poniżenia powstaje na większą Bożą Chwałę. Chciałbym tutaj jeszcze raz wypowiedzieć szczere podziękowania księdzu kanonikowi, rektorowi tego kościoła, chciałbym wyrazić podziękowania jego współpracownikom, wikariuszom z Poznania, szczególnie księdzu Twardemu, który tu tak chętnie przyjeżdża i pomaga ks. kanonikowi w różnych pracach i przedsięwzięciach. Chciałbym moi drodzy podziękować tym wszystkim, którzy wsparli księdza kanonika mieszkańcach Woźnik i okolicy. dala. Dzisiaj podczas tej przenajświętszej ofiary w szczególniejszy sposób pamiętamy o dobrodziejach tego kościoła, o tych, którzy przez swoją pracę, przez swój często bezinteresowny mozół włożony przyczynili się do tego, że ta świątynia ożyła.

Fragmenty z kazania wygłoszone przez prowincjała o. Damiana Szojdę, podczas Mszy św. odprawionej w Woźnikach 23 maja 1978 r.:

Rozważając dopiero co przeczytane słowa Pisma Świętego „Zaufaj Panu On sam będzie działał” widzimy i słyszymy zaraz wszystkich wysuwających jakieś zastrzeżenia, jakiś sprzeciw. Co wy Woźnikach chcecie robić? Przecież jest to miejsce ustronne, daleko od ludzi, jest to miejsce deskami zabite. Tak myślą ludzie i tak mówią ludzie. A my musimy zaufać, tak jak zaufał błogosławiony ojciec Maksymilian Kolbe Panu Bogu i Matce Najświętszej. Musimy zaufać świętemu Antoniemu. Chyba święty Antoni, wielki cudotwórca naszego franciszkańskiego zakonu, który jest czczony we wszystkich kościołach nie tylko w Polsce ale i na całym świecie, jak sądzę, opiekował się tym kościołem mimo iż uległ pewnym zniszczeniom ostał się i rodzi się do nowego życia, odzyskuje dawną świetność i piękno.
 
I z tą nadzieją i w tym mocnym przekonaniu i z tą wiarą stawiamy pierwsze kroki tutaj, w tym kościele, na waszej ziemi.
 
Zaufamy Panu my wszyscy, my zakonnicy z księdzem kanonikiem, który na pewno nas nie opuści i będzie dalej służył pomocą, radą, życzliwością.

Fragmenty z kazania wygłoszone przez ks. bp. Tadeusza Ettera podczas Mszy św. odprawionej w Woźnikach 11 czerwca 1978 r., w czasie której przekazano woźnicki klasztor franciszkanom.:

(…) Wszyscy tutaj zgromadzeni jeszcze zachowują do dnia dzisiejszego w pamięci obraz tej świątyni sprzed kilku tylko lat. Świątyni już w okresie międzywojennym zniszczonej, ulegającej stopniowemu zniszczeniu i dewastacji, która w 1926 roku została uznana za ruinę. Każda ruina napawa człowieka smutkiem i bolesnymi wspomnieniami i równocześnie niechlubnie świadczy o pokoleniu, które doprowadziło do ruiny jakikolwiek obiekt zwłaszcza jeśli to jest Dom Boży i stanowi piękny pomnik kultury narodowej, wysokiej wartości i klasy artystycznej i zabytkowej. (…)
 
Kiedyś Bóg natchnął proboszcza św. Wojciecha w Poznaniu, księdza Błaszczyńskiego, żeby pojechał do Wronek. I tam ujrzał w ruinach znajdujący się kościół podominikański, dzielący w czasach zaborczych los podobny do kościoła Woźnickiego. Zapłakał nad tymi ruinami proboszcz Błaszczyński ze wzgórza św. Wojciecha. Utworzył komitet i sprawił, że ta świątynia została dźwignięta z ruin i od dawna odnowiona, upiększona, uświęcona Łaską Bożą, pobożnością ludu wiernego do dziś spełnia swoje zadania.
 
Po kilkudziesięciu latach pokierował Pan Bóg krokami proboszcza parafii świętego Wojciecha tutaj do Woźnik i tak przejął się stanem świątyni, że postanowił przywrócić ją jeśli nie do dawnej chwały to przynajmniej do tego stanu, aby te mury zniszczone, opustoszałe stały się znowu Domem Bożym, godnym zamieszkania Boga wśród nas, godnym pobożnego i wiernego Ludu Bożego i aby ta świątynia w zmienionych zupełnie warunkach historycznych, społecznych nadal mogła spełniać swoje posłannictwo nie tylko w parafii niewielkiej z resztą, ale w całej okolicy jak to było dawniej, jak to pozostało nie tylko zanotowane w kronikach kościelnych ale i pamięci najstarszych ludzi jeszcze wśród was żyjących. I doprowadził tę świątynię do takiego stanu, że mógł w niej zamieszkać Bóg Eucharystyczny, Jezus Chrystus, że można było przynajmniej w skromnych warunkach podjąć posługę kapłańską i duszpasterską dzięki niezwykłej życzliwości, jak słyszeliśmy wielu osób, kapłanów i świeckich rozproszonych na kuli ziemskiej, których sprawa Woźnik głęboko i silnie poruszyła …
 
Tutejsi mieszkańcy prosili o Pana Jezusa i prosili o kapłana, który by stale tu w Woźnikach przebywał. Nie można było tej prośby jeszcze wtedy spełnić, trzeba było stworzyć domek bezpieczny dla Jezusa Eucharystycznego w tabernakulum. (…) Ukochani, dzisiaj wszystkie wysiłki księdza kanonika wspierane waszą życzliwością, waszą pracą, waszą pomocą materialną, wspierane wieloma ofiarami różnych osób wieńczy wzięcie tej świątyni przez synów św. Franciszka. Było to możliwe tylko dzięki wielkiemu zrozumieniu i gorącemu sercu ojca Prowincjała, za co w szczególny sposób wszyscy jesteśmy mu wdzięczni.
 
Kochani ojcowie franciszkanie, kiedyś wasz ojciec, założyciel, św. Franciszek z Asyżu usłyszał głos Pana Jezusa przemawiającego do niego z krzyża Asyżu w ubożuchnej świątyńce św. Damiana, zniszczonej i rozsypującej się w gruzy – „Franciszku, Franciszku podeprzyj kościół mój” (…) Ojcowie i bracia franciszkanie, dzisiaj do was Pan Jezus mówi – „Podeprzyjcie Kościół mój”. Ten kościół w Woźnikach z tą piękną, ale też i tragiczną przeszłością. I wy odpowiadacie swoim przybyciem, odpowiadacie duchowością, spełnieniem woli Bożej w tym akcie przejęcia, opieki i duszpasterstwa nad klasztorem. Może też i powtórzy się i ta dalsza historia wezwania Chrystusa „Franciszku podeprzyj Kościół mój”, może przyszłość dalsza, a może nawet nie taka daleka pokaże, że ten kościół teraz położony w lesie niedaleko maleńkiej stosunkowo wioski będzie jeszcze bardziej potrzebny Bogu i ludności, która do tego miejsca, skrawku ziemi polskiej, ziemi wielkopolskiej może przybywać będzie. Może wówczas nie będzie już nas na ziemi, może młodzi spośród nas przekonają się jak bardzo opatrznościowe było sprowadzenie, a raczej zwrócenie tej świątyni jej prawowitym właścicielom i gospodarzom, synom św. Franciszka. Ta świątynia może w przyszłości okaże się potrzebną, niezbędną, konieczną, opatrznościową już nie tylko dla tych maleńkich Woźnik, ale dla większej okolicy, czy może większego skupiska ludzkiego, które kto wie, czy może nawet w najbliższej przyszłości na tym miejscu wokół tej świątyni nie powstanie.
 
Dzięki Bogu razem z Wami za to wszystko coście już dokonali, za to wszystko, co pragniecie dokonać jeszcze żeby tę świątynie jeszcze upiększyć, choć może nie da się przywrócić w pełni jej dawnego stanu i piękna, aby ona nadal służyła chwale Bożej, aby w zmienionych warunkach historycznych, społecznych i innych nadal spełniała swoje zadanie. I aby stąd na całą najbliższą okolicę szeroko rozchodziło się wezwanie Jezus Chrystusa do ciągłej odnowy już nie tylko materialnej, ale duchowej, moralnej tego Kościoła duchowego, Ludu Bożego, którym my wszyscy jesteśmy. I aby tę posługę już w sposób nieskrępowany, ale całkowicie wolny mogli już bez przeszkód na całe wieki, które stoją przed nami sprawować synowie św. Franciszka z Asyżu.

Powitanie podczas uroczystości przekazania woźnickiego kościoła franciszkanom w dniu 11 czerwca 1978 r.. Powitanie prawdopodobnie wygłosiła p. Józefa Tabat. (Przemówienie to zostało wygłoszone 23 maja 1978 r. i uzupełnione nowym zakończeniem):

W imieniu wszystkich mieszkańców Woźnik witamy i mile pozdrawiamy waszą Ekscelencję ks. Biskupa, najprzewielebniejszego Ojca Prowincjała i Ojca Zdzisława i wszystkich przybyłych gości. Witamy z nieutajoną i serdeczną radością w tym naszym kościele. Tak bardzo nam drogim. Po pół wiekowej ciszy zatętniło tu wreszcie życie. Jakby ze snu powstało.
 
W pamiętnym dniu 19 kwietnia 1976 roku zjawił się tutaj ksiądz kanonik Lewandowski, jako prawdziwy zwiastun i oznajmił nam, że w czerwcu odbędzie się pierwsza msza św. jakaż to radość zapanowała kiedy 20 czerwca tegoż roku przybył tu do nas ksiądz arcybiskup Antoni Baraniak i przy udziale 10 000 wiernych i księży poświęcił ten kościół i odprawił pierwszą mszę świętą koncelebrowaną. Z jeszcze większym rytmem biły nam serca wzruszone, kiedy po tylu latach martwoty mogliśmy tu po raz pierwszy zaśpiewać i wielbić chwałę Bogu. I dzisiaj możemy się cieszyć, że w tym opuszczonym i zdewastowanym miejscu świętym możemy się gromadzić na modlitwę i brać udział we mszy świętej. Za to jesteśmy wdzięczni całym sercem.
 
Przewielebny Ojcze, który bierzesz w swe ręce ten kościół prosimy ciebie, weź nas w swoją opiekę. Jak dobry ojciec swe dzieci i przyjmij nas do swojej owczarni. A Matka Najświętsza i Niepokalana niech będzie tą gwiazdą przewodnią, niechaj świeci po wszystkie czasy z pokolenia na pokolenie.
 
Dziękujemy serdecznie wielebnemu ojcu prowincjałowi za objęcie tego kościoła i klasztoru. Za wzmożony trud w dalszej odbudowie i również ojcu Zdzisławowi za chęć pracy w tym kościele i opiekę nad nami. I życzymy całym sercem pomyślnej i owocnej pracy, a my czynem będziemy dopomagać dalszym ciągu. Niech Bóg dobry sprawi aby ojciec Zdzisław z swoimi braćmi zakonnymi dobrze się wśród nas czuł. Pragniemy aby ziarno rzucone w dusze nasze przyniosło plon. Życzymy zdrowia i siły na drogę i dalszy trud. (…) Szczęść Boże tej służbie.

 

O. Syrach Janicki OFM
Powrót na Wzgórze Wyrwał
Działalność ks. Hieronima Lewandowskiego(1)

Kolejną cenzurą dla dziejów woźnickiej fundacji było objęcie jej przez ks. kanonika Hieronima Lewandowskiego. Danie 1 maja 1975 r. ks. Lewandowski pierwszy raz zetknął się z kościołem w Woźnikach (2). Urzeczony piękną architekturą i położeniem, a jednocześnie zatrwożony jego stanem, postanowił przywrócić go do dawnej świetności. Z Rzymu 7 lipca 1975 r. napisał list do ks. arcbp. Baraniaka, w którym zgłosił swą gotowość do „zajęcia się tym kościołem i klasztorem”(3). Na tę prośbę wyraził zgodę ks. arcbp. Baraniak listem z 20 sierpnia 1975 r.(4).
Ponieważ kościół był własnością państwową, następne starania miały na celu rewindykację świątyni. Dnia 13 września 1975 r. bp. Tadeusz Etter wystosował prośbę do wojewody poznańskiego dr Stanisława Cozasia (5). W tym piśmie ujawniają się powody prośby: „Mając na uwadze współpracę w dziedzinie ochrony i opieki nad zabytkami sakralnymi, Archidiecezja Poznańska z pomocą władz konserwatorskich gotowa jest się zająć przywróceniem tego cennego zabytku do stanu używalności (…) Kuria Metropolitalna pragnąć urzeczywistnić powyższy zamiar, prosi Pana Wojewodę z polecenia J. E. ks. Arcybiskupa Metropolity, aby w związku z zamiarem roztoczenia pełnej opieki i przejęcia odpowiedzialności za zabytkowy kościół poreformacki pw. św. Antoniego w Woźnikach, wykwaterowano rodzinę z byłego klasztoru i przekazano go w użytkowanie Archidiecezji wraz z całym otoczeniem wzgórza klasztornego. Ks. Kan. Lewandowski podejmuje się tego dzieła pod warunkiem, że oprócz kościoła, klasztoru i całego wzgórza otrzyma w użytkowanie na 30 lat 3 ha ziemi uprawnej w pobliżu kościoła.”(6). Aby przyspieszyć załatwienie sprawy ks. Lewandowski wysłał prośbę dnia 2 października do Jerzego Zasady I sekretarza PZPR i przewodniczącego WRN, na którą dostał pozytywną odpowiedź 15 października 1975 r.(7). Ostatecznie 17 października 1975 r. wojewoda poznański przekazał kościół i klasztor poreforamcki w Woźnikach do użytkowania Archidiecezji Poznańskiej. Akt ten dokonał się w Grodzisku Wlkp. 26 stycznia 1976 r., ze strony kościelnej uczestniczyli w nim ks. dr Tadeusza Walachowicz, ks. kan. Lewandowski (8).Jednocześnie ks. Lewandowski wszczął starania o przydzielenie starych organów z auli uniwersytetu A. Mickiewicza (9). Ostatecznie sprowadził piszczałki, z których już nigdy nowych organów nie zdołano złożyć. Dnia 11 czerwca zawarto umowę pomiędzy Archidiecezją, a naczelnikiem miasta i gminy w Grodziski, w której przekazano 3 ha ziemi na utrzymanie kościoła. W międzyczasie prowadzono wyrąb w lesie otaczającym kościół; jednak na skutek zabiegów ks. kanonika odstąpiono od tego zamiaru, pozostawiając naturalna otulinę leśną o powierzchni 18, 95 ha (10). Po tych akcentach prawnych nowy rektor kościoła ks. Lewandowski postanowił, że pierwsze uroczyste nabożeństwo odbędzie się w kościele 13 czerwca na odpust św. Antoniego. Do tego czasu postanowił zabezpieczyć mury, uzupełnić dziury w dachu, oszklić okna, uprzątnąć podziemia (11). Dnia 19 kwietnia 1976 r. odbyło się spotkanie mieszkańców Woźnik z ks. Kanonikiem, na którym ludzie obiecali pomóc przy remontowaniu kościoła (12). Dnia 3 maja 1976 r. obyło się przy figurze Niepokalanej pierwsze nabożeństwo maryjne, na które przyszło 100 osób (13). W ten sposób wzgórze wyrwał stało się na nowo miejscem modlitwy. W dniu 31 maja k. arcbp. Baraniak wystosował odezwę do parafian z dekanatów grodziskiego i bukowskiego w sprawie odbudowy kościoła poreformackiego w Woźnikach. Zaprosił wiernych na pierwszą po przeszło 50 latach Mszę św., którą zamierzał odprawić z racji odpustu św. Antoniego 20 czerwca o siedemnastej. Zarządził także, że kolekt z niedzieli 13 czerwca będzie przeznaczona na odbudowę kościoła (14). Dania 18 czerwca ks. proboszcz z Bytynia ofiarował niezwykle cenny obraz z XVIII w. pędzla Carlo Marattiego przedstawiający św. Antoniego z Dzieciątkiem Jezus.
Niedziela 20 czerwca 1976 r. okazała się historycznym dniem dla Woźnik. W godzinach popołudniowych zebrał się wielki tłum ludzi przybyłych na pierwszą po 50 latach uroczystość odpustową. O godzinie 17.00 przybył arcybp. Baraniak i po poświęceniu kościoła odprawił w koncelebrzez uroczystą Mszę św. (15). Od tego czasu nabożeństwa na Wzgórzu Wyrwał odbywały się regularnie (16). W uroczystość 750 lecia śmierci św. Franciszka uroczystą Mszę św. 3 października (1976 r.) odprawił bp. Tadeusz Etter (17). W czerwcu 1977 r. zelektryfikowano kościół i klasztor, ciągnąc linię niskiego napięcia z Woźnik (18).
W rocznicę pierwszego odpustu 13 czerwca 1977 r. Mszę św. ku czci św. Antoniego sprawował bp. Marian Przykucki. Obecnych było cztery tysiące osób(19). Prowadzono dalsze prace renowacyjne w kościele. Odkryto w płycinach sklepienia malowidła Niepokalanej, chustkę Weroniki a łuku, zbudowano nowe wygodne zejście do podziemi, pod chórem ustawiono metalowo-szklaną kruchtę. Przeor karmelitów z Poznania ufundował tabernakulum i sejf (20).
Dnia 22 stycznia 1978 r. odbyło się nawiedzenie kopii obrazu M. B. Częstochowskiej. W obecności ks. bp. Mariana Przykuckiego i około pięciu tysięcy wiernych, członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej z Woźnik wnieśli kopię cudownego obrazu do świątyni. W czasie Mszy św. ks. biskup poświęcił kielich mszalny, patenę a także tabernakulum „w którym od tego dnia na stałe zamieszkał Chrystus eucharystyczny” (21).
Na tym wydarzeniu można zamknąć okres działalności ks. Lewandowskiego w Woźnikach. Należy podkreślić wielkie zasługi ks. Lewandowskiego w podźwignięciu kościoła w Woźnikach z ruin i wznowienia w tym miejscu kultu.
Powrót franciszkanów
Z inicjatywą zwrotu woźnickiej fundacji niewątpliwie wystąpiła Kuria Arcybiskupia. W uroczystość św. Antoniego 13 czerwca 1977 r. wezwał do siebie ks. Lewandowskiego ks. bp. Przykucki, aby wspólnie ułożyć list do kapituły prowincjalnej prowincji Wniebowzięcia NMP Zakonu Braci Mniejszych w sprawie zwrotu Woźnik (22). Pismem z 17 czerwca 1977 r. Arcybiskup poznański Antoni Baraniak zwrócił się oficjalnie do kapituły z prośbą o objęcie Woźnik. W prośbie sugerował, iż w początkach starczy jeden kapłan, któryby kontynuował dzieło odbudowy kościoła i klasztoru oraz prowadził regularne duszpasterstwo (23). Na prośbę w imieniu kapituły, w liście z dnia 7 lipca 1977 r. odpowiedział ówczesny prowincjał o. Damian Szojda. Stwierdził: „Ojcowie kapitulni opowiedzieli się w zasadzie za objęciem placówki. Stwierdzili jednak, że nie możemy tego uczynić w chwili obecnej. Zdajemy sobie dobrze sprawę z tego, że objęcie kościoła i klasztoru w Woźnikach jest związane z koniecznością prowadzenia dalszych poważnych remontów pociągających za sobą duże wydatki, na co w obecnej chwili nie stać naszą Prowincję (24) (…) Powyższa odpowiedź nie świadczy o definitywnej rezygnacji z placówki w Woźnikach” (25). W odpowiedzi z dnia 16 lipca 1977 r. bp Etter uznał sprawę mimo odnowy za otwartą i położył nacisk nie na kontynuowanie odbudowy, lecz na obecność duszpasterską (26). Ta otwartość stała się zachętą do ponownego rozpatrzenia prośby i decyzji zarządu Prowincji do objęcia fundacji in Deserto. Dnia 24 maja 1978 r. bp. Marian Przykucki wydał dekret, w którym przekazał Prowincji Wniebowzięcia N. M. P. kościół i klasztor poreformacki w Woźnikach (27).
W pięć dni później Kuria Metropolitalna wydała komunikat, który głosił: „Dźwignięty z ruin i odbudowujący się kościół ś1). Franciszka w Woźnikach doczekał się chwili, gdy duszpasterstwo przy tej pięknej i zabytkowej świątyni przejmują jej prawowici gospodarze – Ojcowie Franciszkanie. Akt ten połączony z dorocznym odpustem ku czci św. Antoniego dokona się podczas Mszy św. pontyfikalnej pod przewodnictwem ks. bp. Tadeusza Ettera w najbliższą niedzielę tj. dnia 11 Vi o godzinie dwunastej” (28).
Jednocześnie 5 czerwca prowincjał o. Damian Szojda wyznaczył jako pierwszego po 137 latach przełożonego o. Zdzisława Regulskiego OFM i jemu zlecił pełnienie „obowiązków duszpasterskich przy kościele klasztornym św. Franciszka z Asyżu w Woźnikach” (29).
Uroczystość przekazania odbyła się wg wcześniejszych zapowiedzi 11 czerwca o godzinie dwunastej, w obecności bp. Tadeusza Ettera i o. prowincjała Damiana Szojdy (30). Dopełienie czynności zdawczo-odbiorczych nastąpiło w dniu 11 lipca 1978 r. na probostwie parafii św. Wojciecha w Poznaniu (31).

Przypisy:

• (1) Jest to fragment nigdzie niepublikowanego maszynopisu pracy magisterskiej o. Syracha Janickiego, która w swojej pierwszej wersji obejmowała całość dziejów woźnickiego klasztoru. W ostatecznej wersji rozdziały IV i V zostały pominięte. Szczęśliwie fotokopia tych rozdziałów znalazła się w posiadaniu o. Anzelma Sztainke, dzięki czemu ocalała. Sam autor nawet jej nie posiadał. Przytoczony fragment obejmuje działalność ks. Hieronima Lewandowskiego. Autor często powołuje się na zaginiony niestety „Dziennik”, w którym ks. Lewandowski systematycznie opisywał swą działalność w Woźnikach.
• (2) Dziennik, s. 1.
• (3) Tamże, s. 4.
• (4) Tamże, s. 1. W liście czytamy: „Gotowość zajęcia się tym kościołem i klasztorem w Woźnikach ogromnie mnie cieszy. Daję ks. Kanonikowi pełne upoważnienie do zajęcia się odzyskaniem tego kościoła i urządzenia jego wnętrza. Należy się domagać zwrotu wszystkiego, co bezpośrednio po wojnie zabrano z tego kościoła (…). Życzę pomocy Bożej w pożytecznym przedsięwzięciu, przesyłam serdeczne błogosławieństwo”.
• (5) Tamże, s. 7.
• (6) Tamże, s. 9.
• (7) Tamże, s.
• (8) Tamże, s. 25.
• (9) Tamże, s. 26.
• (10) Tamże, s. 29.
• (11) Tamże, s. 36.
• (12) Tamże, s. 42.
• (13) Tamże, s. 43.
• (14) Tamże. s. 49.
• (15) Kościół poświęcono, gdyż błędnie mniemano, że jest niekonsekrowany. W koncelebrze wzięli udział ks. kan. Lewandowski, ks. Świerczyński – dziekan grodziski, ks. Teofil Ratajczak – dziekan bukowski i ks.. kan. Teofil Dals z Opalenicy.
• (16) W każdą niedzielę, wtorki, święta, pierwsze piątki miesiąca była msza św. a w tygodniu nabożeństwa: Dziennik, s. 56.
• (17) Tamże, s. 59.
• (18) Tamże, s. 77.
• (19) Tamże, s. 77.
• (20) Tamże, s. 89.
• (21) Tamże, s. 89. Kielich był darem pewnej Niemki na ręce ks. Lewandowskiego.
• (22) Tamże, s. 78.
• (23) Tamże, s. 79.
• (24) W tym miejscu wymienił 5 kosztownych inwestycji podjętych przez prowincję.
• (25) Tamże, s. 80.
• (26) Tamże, s. 81.
• (27) Tamże, s. 90. Pełny tekst dekretu brzmi: Kościół poreformacki pw. św. Franciszka z Asyżu wraz z budynkiem klasztornym położony w obrębie parafii Ptaszkowo w Dekanacie Grodziskim przekazany decyzją wojewody poznańskiego z dnia 17 października 1975 r. Archidiecezji Poznańskiej w użytkowanie, przekazuję z dniem 1 czerwca 1978 r. Prowincji Zakonu Braci Mniejszych pw. Wniebowzięcia NMP z siedzibą w Katowicach – Panewnikach w zarząd i użytkowanie. Równocześnie rektorowi tego kościoła powierzam administrację gruntu o powierzchni 3 ha oddanego Archidiecezji Poznańskiej w dzierżawę umową z dnia 11 czerwca 1976 r. zawartą między Naczelnikiem Miasta i gminy w Grodzisku Wlkp. Z Archidiecezją Poznańską”.
• (28) Archiwum klasztoru w Woźnikach, Komunikat kurii.
• (29) Archiwum klasztoru w Woźnikach, obediencja o. Zdzisława.
• (30) Kronika, s. 1.
   (31) Archiwum Klasztoru w Woźnikach. W spotkaniu uczestniczyli ks. Hieronim Lewandowski, o. Ludwik Nowicki OFM, ks. Kazimierz Królak notariusz Kurii. O. Zdzisław Regulski OFM. Do protokołu dołączono 1) Wykaz dokumentów 2) Wyszczególnienie inwestycji wykonanych przez ks. Lewandowskiego 3) wykaz poniesionych wydatków 4) Spis inwentarza.

Wiersze mieszkanki Woźnik śp. P. Józefy Tabat przywołujące postać ks. kan. Hieronima Lewandowskiego:

Róże

Niedaleko kościoła
Wiedzie dróżka dokoła
Przy dróżce pólko nieduże
Gdzie rosną purpurowe róże.
Słaby wietrzyk powiewa
I cicho szemrzą starodawne drzewa
Słonko mocno przygrzewa
Ptaszek swój ulubiony hejnał śpiewa.
Piękna ta nasza przyroda
Niby panna młoda
W letniej szacie tak strojna
Tak bogata i Chojna.
Lecz będzie piękniejsza
Nad wszystko strojniejsza
Kiedy – jak pole duże
Zakwitną tu róże.
Lecz zanim róże stały się różami
Pierwej były głogami.
Rosły sobie głogi, rosły
Od wczesnej wiosny
Aż nadszedł czas drogi
Kiedy wszczepiono zdziczałe głogi.
Pod opieką pana Czesia ogrodnika
Rosną róże księdza Kanonika.
Byłoż to było pracy niemało
Za to nam będzie różami pachniało.

 

Odpust świętego Antoniego w Woźnikach - 12.6.1977

Pięknego dnia czerwcowego
A było to dnia świątecznego
Zjechało się ludu do kościoła Woźnickiego
Na odpust świętego Antoniego.
Było już popołudnie
Słonko świeciło cudnie
I zdawało się, ze wszystko się mieni
Od złocistych, słonecznych promieni.
Wśród tej uroczej, pięknej zieleni
Zbliżała się 16-sta godzina.
Ksiądz dr Walachowicz kazanie zaczyna.
Słowa jego piękne, donośne
Porwało mu i powtarzało echo głośne.
Lud skupiony adorował
Jezusowi chwałę śpiewał
Najświętszemu Sercu dziękczynienie
Uwielbiało wdzięczne pienie.
Nagle poruszenie i szmer
Uroczystą chwilę przerywa
To Ksiądz Biskup Przykucki do kościoła przybywa.
Wokół kościoła, z pieśnią na ustach
Ruszyła procesja uroczysta.
Szły dzieci w swej bieli
Jak gdyby Anieli
Ścieląc drogę kwiatami
Którędy w swym majestacie
Szedł Jezus tuż za nami.
Jak to zwyczaj nam tu każe
By powitać przed ołtarzem
Gościa tak wielkiego
Księdza Biskupa czcigodnego.
Po tym krótkim powitaniu
Ksiądz Biskup w swoim przemówieniu
Wyszczególnił wszystkie sprawy
I powiedział tymi słowy:
„Nie wystarczą same słowa”
Skutek w tym jedyny
Gdy za słowami czyny.
I przytoczył takie powiedzenie
Aby wiernym dać to zrozumienie.
Jak Król Kazimierz Odnowiciel
Odbudował kraj nasz polski
Tak dziś ksiądz Kanonik Hieronim Lewandowski
Przy pomocy Bożej łaski
Duchem świętym tchnięty
Odbudował kościół święty.
Stąd ten tytuł mu przydano
Odnowicielem go nazwano.
To wspaniałe dzieło odnowienia
Trwać będzie dalej, przez pokolenia
I zasłynie wielkie imię
Księdza Odnowiciela.
dziękuję dzieciom za to poetyckie wprowadzenie
i pod moim adresem skierowane powitanie.
Jak wynika, jest tu ten ośrodek żywotny,
Który pod przewodem księdza Kanonika daje plon owocny
I zakończył swe kazanie.
Poczem nastąpiło pożegnanie.
Niech żyje! Trzykrotnie rozległo się
Przed bramą kościoła Woźnickiego.
To lud żegnał księdza Biskupa Przykuckiego.

 

Kościół na Wyrwale

Na małym wzgórzu wśród drzew szumiących
Stoi tu kościół od lat słynący
Wznoszą się mury
Smutne milczące
Ponad drzewami wysoko sterczące
Gdyby mówiły powiedziałyby wiele
Jak pięknie tu było niegdyś w kościele
Brzmiały tu pieśni wśród ciszy leśnej
I biły dzwony w podniebne strony
A lud wierny o łaski prosił
I korne modły do Boga wznosił
Dawno już temu pewien wędrowiec
Jadąc na koniu wpadł w trzęsawisko
Nie mogąc się wyrwać a widząc śmierć bliską
Wzywał pomocy świętego Franciszka
„Święty Franciszku wyrwij mnie z trzęsawiska!”
O dziwo ocalony wyszedł z bagniska
To miejsce wyrwałem nazwano
A cud ten do księgi wpisano
Wieść się rozeszła po okolicach
O wszystkich cudach jak błyskawica
Przybyło ludu, szli tu pielgrzymi
Do miejsca cudu, do tej świątyni
I cóż pozostało z tego co przed wiekami zakiełkowało
Wszystko zamarło, wszystko przebrzmiało
Zamilkły dzwony ucichły pienia
Dom opustoszał, zniknęły mienia
O Domie Boży świątynio nasza
W jak opłakanym znajdujesz się stanie
Lecz cię wesprzemy swymi siłami
Znów powstaniesz jak przed wiekami
Nadeszła wiosna, pełna radosna
I dziś w dzień Zmartwychwstania
zjawia się człowiek z miasta Poznania.
Ów zacny człowiek to ksiądz kanonik
Duszpasterz drogi
zawitał do nas w te nasze progi
Jak zwiastun boży ogłasza słowa
Że kościół święty zalśni odnowa
Wziął na swe barki trudy i troski
Ufając Bogu i Matce Boskiej
Niech mu ta droga różaną będzie
Gdziekolwiek pójdzie zawsze i wszędzie
Pospieszyli tu ludzie z całej okolicy
Z Grodziska, Wolsztyna i Opalenicy,
Z Rakoniewic, Daków i Urbanowa,
Z Granowa i Snowidowa i Ptaszkowa
A nade wszystko całe Woźniki
spieszyły z pomocą wielką
i otóż jakie wyniki!
Rychło kościół naprawiono
dachy przełożono,
wieżę pomalowano
zaś uszkodzone gzymsy odbudowano
okna przeszklono
posadzki położono
drzwi frontowe dębowe odtworzono
na starych zawiasach osadzono.
Przy kościelnych murach od północnej strony
starej lipy pień pochylony
jej gałęzie do wnętrza zaglądały
i konarami dachówkę drapały
aż weszły normalnie drzwiami
i prezbiterium nam zagospodarowały
a kościołowi chwały dodały
Gdy tu stoimy przed tym obrazem
wszyscy zebrani westchnijmy razem
Święty Antoni módl się za nami
A ty arcypasterzu wznieś dłonie swoje
Błogosław wszystkim, my dzieci twoje
Dzień 20.06 roku ubiegłego, dzień radości i chwały
Będzie pamiętnym aż po wiek cały.